powrót

Październikowy wyjazd do Mostów - 2009

„Zespół w zespół” 16-18 października 2009, Mosty W grupie siła! Ten, kto w ten weekend był w Mostach wie, że to właśnie zespół jest podstawą świetnych akcji! Zresztą wystarczającym dowodem na to są Horyzontowicze. Do dzieciaków jechaliśmy z konkretnym planem „Zespół w zespół”. Chcieliśmy pokazać wychowankom Domu Dziecka, jakie zalety wynikają ze spójnej i zorganizowanej pracy w grupie. A to wszystko oczywiście podczas świetnej zabawy! A więc na początku poszukiwanie skarbu w grupach. Na śmiałków, którzy mieli odwagę sięgnąć po tajemniczy skarb, czyhała ruda pirania i ziejący ogniem smok. Poszukiwacze skarbu musieli pomóc zabłąkanym owieczkom i ułożyć nonsensowną historię z sensem. Przeszkód było co niemiara! A najważniejsze było to, że odpowiedzialność spoczywała na każdym z nas. Tylko wspólnym działaniem mogliśmy osiągnąć upragniony skarb. A skarb okazał się niezwykle cenny! Całe okrąglutkie sto złotych! Ale co zrobić z taką sumą? Jak ją wydać? Strudzeni śmiałkowie nie mieli wątpliwości – wszystkim należy się fiesta! Ale kto ją zorganizuje? Oczywiście my wszyscy! W tym celu znowu musieliśmy podzielić się na grupy i pracować w zespołach. Część z nas ozdobiła salę pieskami i kwiatami z balonów, kolorowymi łańcuchami z bibuły i fantazyjnymi wycinankami. Druga grupa zajęła się naszymi brzuchami i przygotowała ciasteczka rozpływające się w ustach. Znawcy muzyki wybrali muzykę, przy której mogliśmy spalić miasteczkowe kalorie. A co robiła grupa trzymająca władzę, czyli pieniądze? Najpierw na drodze negocjacji ustaliła, co przyda się na imprezę. A potem wspólnie udała się na zakupy. Grunt to kompromis! Fiesta trwała…by do białego rana, gdyby nie to, że poszukiwacze skarbów szybko zamarzyli o kąpieli. Jednak to nie był koniec sobotnich atrakcji. Każdy wie, że po kąpieli ogląda się bajki. A jak jest okazja obejrzeć bajkę na projektorze i dzięki temu poczuć się jak w kinie – to komu by się chciało wtedy spać? Niedziela była bardziej refleksyjna. Jak zwykle zresztą. Tym bardziej, że pomału każdego dopadał smutek związany z koniecznością wyjazdu poznańskiej grupy. Rano staraliśmy się go przegonić z całych sił – świetnie nam w tym pomagała bajecznie kolorowa chusta Klanzy. Niedziela była też czasem wzmożonej aktywności fizycznej. Muszę przyznać, że gra w ping-ponga jest niesłychanie męcząca. Piiiip piiiiiiiiiip! Tak trąbi klakson busa, którym dyrektor Domu Dziecka odwozi nas na pociąg. Strasznie przygnębiający dźwięk. Ale nie da się go uniknąć… Głowy do góry! Za półtora miesiąca znowu się spotkamy! Zobacz zdjecia na http://picasaweb.google.com/sowarzyszenie/DropBox#