powrót

"Poszerzamy nasze horyzonty w Mostach" - marzec 2008

28-30 marca 2008, Mosty W marcu jak w garncu I Namieszało się w ostatni weekend marcowy w Mostach. Było rytmicznie, śpiewnie, tanecznie – po prostu fantazja-stycznie! Rozwijaliśmy poczucie rytmu podczas warsztatu taneczno-rytmicznego, uczyliśmy się hymnu „PROMIEŃ MOSTY” z akompaniamentem rozbudowanej sekcji rytmicznej, który rozprasza chmury nad stadionem (z jednodniowym opóźnieniem, ale zawsze!). Można też było odpłynąć…w Krainę Fantazji oczywiście. Kontynuacja edukacji muzycznej nastąpiła w godzinach popołudniowych podczas warsztatów z „grania na byle czym”. Akustyka Domu Dziecka w Mostach okazała się bez zarzutu… W tym samym czasie umysły ścisłe zajmowały się analizowaniem budowy autobusów – tych sklejanych z kartonów. Tak powstała najbardziej kolorowa zajezdnia. Dowiedzieliśmy się także, jak zdobywać świat poprzez EVS. Wieczór zaś należał do gwiazd karaoke oraz do królujących na parkietach tanecznych. Słoneczna niedziela zaprosiła nas na długi spacer w poszukiwaniu wiosny, ale stanowiła też doskonałe tło warsztatów na temat praw człowieka. Umysły przeszły także ostry trening podczas Łamigłówek-Pamięciówek. Finałem zaś było wspólne oglądanie filmu animowanego. Żadna sala kinowa nie może się równać się z oglądaniem filmu w pozycji horyzontalnej (taak, to dobre słowo)… Miejmy nadzieję, że Mosty wkrótce znów pojawią się na Horyzoncie – a może odwrotnie? Bogusia GarusW marcu jak w garncu II Pierwszy raz jest zawsze najlepszy. Mówię tu oczywiście o takich wyjazdach jak ten do Mostów. Dawno już nie byłem na takim wyjeździe. Zacznę jednak od początku. Ściślej rzecz biorąc od powitania dzieciaków. Krótko opisać: wielka radość. Ci, co już byli wiedzieli, że tak będzie. Pierwszaki natomiast na pewno się domyślały. Było bardzo miło. Zostaliśmy zakwaterowani w innym pomieszczeniu niż zwykle. Nie na piętrze, ale za aulą. Następnie spotkaliśmy się wszyscy z osiemdziesięcioma paroma gospodarzami, przywitaliśmy się raz jeszcze i przedstawiliśmy warsztaty. Na końcu jeszcze czytanie na dobranoc. I spać. Mowa oczywiście o dzieciach. Horyzontowicze poszli bawić się dalej. Pierwszaki poznały jak się bawi w Mostach. W sobotę wstaliśmy o 8:30. Znaczy ja nie, ale to szczegół. Wstałem o 6:48, wyciągnięty ze śpiwora przez chłopaków z ośrodka. Niezbyt się im opierałem, ale to szczegół. Była fajna zabawa w auli. Po śniadaniu poranne warsztaty czas zacząć. Warsztat ,,kraina fantazji” pozwolił poszaleć wyobraźni poprzez ciekawe gry i zabawy. Warsztat ,,kibicowania” na którym obmyślano też urodzinową niespodziankę dla dyrektora. Trzeci warsztat to ,,rytm i taniec” pod okiem mistrza rytmu, czyli Janka. Po południu natomiast wielki mecz. Odśpiewaliśmy hymn na cześć naszej drużyny, Promień Mosty. Sekcja z warsztatów ,,kibicowania” spisała się świetnie a bębniarze wywołali nawet deszcz, jak stwierdził dyrektor. Z powodu właśnie deszczu, ulotniliśmy się twierdząc, że nasi i tak wygrają. Słyszałem wiele wersji wyników, ale chyba Promień Mosty wygrali. Ja stawiam osobiście na wersje, że nasi zdobyli 3 gole do zera. Popołudniowe warsztaty czas zacząć. Warsztaty ,,autobusy” gdzie zrobiono kolorowe pojazdy i gdzie ponoć dzieciaki ostro dały w kość. Spokojne natomiast były warsztaty ,,EVS” na których ja byłem, bardziej jako słuchacz i zainteresowany z grupą chętnych po wyżej 16 lat. Trzecie warsztaty natomiast to ,,granie na byle czym”. Dzieciaki na nich wyszalały się i wyżyły. Kto nie był w ten weekend w Mostach ten nie wie, do jakiego stanu można doprowadzić puszkę po ciasteczkach. Najwspanialszy czas tego pobytu rozpoczął się wieczorem. Dyskoteka i karaoke, na której wszyscy razem się bawili. Przed tym jednak życzenia urodzinowe dla dyrektora ośrodka, które wymyślono na warsztatach. Zabawa wieczorem była, zatem wzruszająca i wspaniała. I spać. Mowa oczywiście o dzieciach. Horyzontowicze bawili się dalej, najpierw przeczytawszy jednak dzieciakom bajkę na dobranoc. W niedziele wstaliśmy o 8:30. Zamknięto nam aulę, więc dzieciaki nie mogły do nas wejść, dlatego i ja też spałem do tej godziny. Wstać było jednak ciężko, ponieważ niektórzy siedzieli do bardzo późna, po za tym było przesunięcie czasu, nawet dzieciaki spały, długo. Po rozbudzeniu wszystkich, poprzez zabawę Patrycji rozpoczęliśmy poranne warsztaty. Warsztat o tajemniczej nazwie ,,chłopaki nie płaczą” był o prawach człowieka. Kolejny warsztat to ,,spacer w poszukiwaniu wiosny”. Odbył on się kilka razy w różnych grupach. Też byłem na jednym. Była też gra w piłkę dla chętnych. Był też warsztat ,,łamigłówki-pamięciówki” na którym wytężaliśmy sobie umysł a dzieciaki jak zwykle szalały. Na końcu było oglądanie filmu. Wspaniały weekend zbliżał się ku końcowi. Jeszcze wszyscy wolontariusze zebrali się, aby wymienić się wrażeniami. Oczywiście było wspaniale, z odrobiną uwag. Stwierdzono że warsztaty powinny być bardziej poważne, znaczy się w stylu evs czy ochrony praw człowieka. Mnie tam podobają się twurcze warsztaty i zabawa. Stwierdzono też, że powinny być warsztaty o Horyzontach, ponieważ my nie wzięliśmy się z nieba, nadlatując na pałacyk w Mostach na spadochronach. Dzieciaki mogłyby dowiedzieć się coś o naszym stowarzyszeniu. Moje wrażenia natomiast trudno mnie opisać. Ten wyjazd dał mnie dużo. Czułem się przez ten weekend wspaniale. Jest środa a ja wciąż myślami jestem w Mostach. Magda i Iza też mówiły, że im te wyjazdy dużo dają. Myślę, że to działa i powinno działać w dwie strony: my jesteśmy dla tych dzieciaków i one są dla nas. Trudno też mnie nie wspomnieć o tym, że wspaniały klimat był dzięki niesamowitym horyzontowiczą, których poznałem i z dumą teraz się do nich też zaliczam. Świetni wolontariusze, z którymi żartujesz cały dzień i robisz dużo ważnych rzeczy. Dzięki nim nie miałem czasu, ani ochoty na obawy i strach czy aby ja sobie na takim wyjeździe poradzę. To było naprawdę wspaniałe. Pożegnanie z dzieciakami. Żal i smutek. Poleciały łzy, zarówno Mostowiczów (nie Mostowiaków z ,,M jak miłość”), jak i horyzontowiczów. To było coś. O tym też jest mnie trudno pisać (właśnie dlatego nie byłem na warsztacie ,,chłopaki nie płaczą). Pierwszy raz jest zawsze najlepszy. Ciekawe jaki będzie drugi raz. Marcin Klopocki