powrót

Relacja Ewy, naszej wolontariuszki w Portugalii

Zacznę od przedstawienia się: mam na imię Ewa i dzięki Horyzontom realizuję projekt EVS w Portugalii. Mieszkam i pracuję w Lousie, małej miejscowości niedaleko Coimbry – w której znajduje się najstarszy uniwersytet w całej Portugalii. Lousa nie jest taka mała: mamy tutaj kino-teatr (otwarty co prawda raz w tygodniu, ale przecież kto by miał czas w tygodniu chodzić do kina???), mamy basen (otwarty tylko w lipcu i sierpniu, ale przecież w Portugalii bywa zimno w czerwcu, więc i tak nikt by się nie odważył kąpać wcześniej), mamy także boiska piłkarskie (wzorowane zapewne na Polskich Orlikach). Jak widać niczego mieszkańcom Lousy nie brakuje.

Moja organizacja goszcząca nazywa się Activar i zajmuje się aktywizacją społeczności lokalnej poprzez pracę z dziećmi w wieku 3-6 lat w świetlicach przedszkolnych, edukację dorosłych, promocję aktywnego wypoczynku. Wolontariusze EVS realizują działania w świetlicach przedszkolnych, ale mogą również włączyć się w inne działania stowarzyszenia. Ja i Marco (drugi wolontariusz, z Włoch) robimy warsztaty z języka angielskiego dla dzieciaków (nie są to zwykłe lekcje, bardziej nauka przez zabawę, gry, piosenki). Zajęcia realizujemy trzy razy w tygodniu w trzech różnych świetlicach. Poza tym Marco prowadzi kurs języka włoskiego (dla nastolatków z Klubu Młodzieżowego), a ja w maju zacznę warsztaty z informatyki dla seniorów. Staramy się włączać też w inne działania Activaru – pomagaliśmy podczas spotkania w ramach projektu partnerskiego Grundtviga, mieliśmy swoje stoisko podczas Weekendu Młodzieżowego, będziemy pomagać przy realizacji workcampu w lipcu.

Ach, no tak, zapomniałam napisać, że mój projekt trwa do lutego 2012 (czyli spędzę tutaj 12 miesięcy).

Jeszcze napiszę coś o moich spostrzeżeniach wielokulturowych. Dziwnie jest na początku w innym miejscu, brakuje miejsc i ludzi których się zna, brakuje ogarnięcia i pewności co do otaczającej rzeczywistości. Trzeba troszkę przeczekać i nie denerwować się, i nie stresować. Na początku warto uważnie obserwować nową rzeczywistość, spotykać się z ludźmi i odbywać takie zapoznawcze „gatki-szmatki”, starać się poznać jak najwięcej, tak by w końcu znaleźć swoje miejsce w tym nowym świecie. No, i warto przyłożyć się do nauki języka. Jeśli jest to możliwe najlepiej jeszcze przed wyjazdem. Bo to bywa momentami frustrujące, kiedy nic się nie rozumie i nie umie się wyrazić tego co by się chciało, ale nie należy się zniechęcać – jak mówią ćwiczenie czyni mistrza, a potrzeba jest matką wynalazków. (Mówią też nie ma róży bez kolców, ale to tutaj nie za bardzo pasuje…). Reasumując moje przemyślenia: cierpliwość i otwartość na nowe otoczenie i doświadczenia to
EVS-owy klucz do sukcesu J

Napiszę coś jeszcze w lecie, żeby dać znać jak udał się workcamp.