powrót

Relacja Ani Kraśko - lipiec 2017

Właśnie mija miesiąc mojego pobytu w Finlandii. I, mimo tak krótkiego czasu, już teraz wiem, że wyjazd na wolontariat europejski był moją najlepszą decyzją. To nauka samodzielności, otwartości i komunikacji z innymi.

Zastanawiając się, jak opisać moje życie tutaj, jak i samą Finlandię, na myśl przychodzi mi tylko jedno – muminki. Krajobrazy są jak wydarte ilustracje z książek. Pierwszy mit, który obaliłam przyjeżdżając tutaj do polska myśl, że rośnie u nas dużo lasów. Błąd. To nic w porównaniu do Finlandii. Miasto, w którym mieszkam, Espoo, to bardziej liczne mniejsze dzielnice rozdzielone lasami, parkami, zatokami. A nie jest to prowincja, tylko drugie największe miasto Finlandii, które mimo wszystko bardziej przypomina wyludnioną Dolinę Muminków.

Brawa więc dla autorki, Tove Jansson, która w tych małych trollach uchwyciła naturę tego kraju i jego mieszkańców. Bo Finowie to właśnie takie muminki. Troszkę wycofani, ale bezsprzecznie chętni do pomocy. Rozmowni (wbrew obiegowej opinii), ale nie wylewni. Pierwsza więc lekcja to taka, że naprawdę nie warto wierzyć w stereotypy – trzeba się o tym przekonać na własnej skórze. Przed wyjazdem słyszałam liczne historie o perfekcyjnym angielskim u Finów. To prawda, wszyscy, lub prawie wszyscy, mówią tutaj po angielsku co najmniej dobrze. Wtedy, kiedy się ich do tego zmusi. Finowie uwielbiają wmawiać sobie, że nie są w czymś dobrzy i szybko się zniechęcają, co jest absolutną bzdurą. Porzuciłam więc moją wstydliwą naturę i sama zaczęłam angażować ich w długie i ciekawe dyskusje.

Wolontariat tego typu to nic innego jak przygoda, wędrówka Włóczykija w nieznane. Z wieloma rzeczami będziecie musieli poradzić sobie sami, ale pomoc będzie Wam niezbędna. Jestem szczęśliwa, że mogę liczyć na wspaniałych koordynatorów, mentorów i innych współpracowników organizacji, w której jestem wolontariuszką – nie mam problemów, by zgłaszać drobne mankamenty, które szybko zostają eliminowane. Biorąc pod uwagę naturę mojego projektu, pracę w centrach młodzieżowych, które bazują na elastyczności i często ich planem jest brak planu, oczywistym jest, że mam wiele pytań, na które dostaję szybko odpowiedź. Tak samo mogę liczyć na pomoc i wsparcie organizacji wysyłającej.  Mimo tej nauki samodzielności, ważne jest zaufanie, które buduje wolontariusz z obiema stronami – wszyscy bowiem rozumieją, że to nowe, nieznane miejsce i inna sytuacja, która wymaga aklimatyzacji.

Poza tym, z pewnością poznacie innych wolontariuszy w danym kraju. Oni będą prawdopodobnie w takich samych sytuacjach jak wy, a przynajmniej będą tak samo jak i wy troszkę zagubieni. Korzystajcie z nowych znajomości, które nawiążecie. Zadawajcie pytania, proście o pomoc, kiedy jej potrzebujecie. A przede wszystkim, korzystajcie z tej niepowtarzalnej okazji, cieszcie się tym doświadczeniem.