powrót

Relacja Marty z Bułgarii

Jest poniedziałek, godzina 9, a ja siedzę przy moim nowym biurku w mojej nowej pracy. Trudno mi uwierzyć że jeszcze tydzień temu byłam w Bułgarii, i że ostatnie półtora miesiąca minęło tak szybko. Ale, wszystko co dobre szybko się kończy, nadszedł więc czas podsumowań.

W czasie projektu byliśmy podzieleni na 3 grupy: pierwsza pracowała na wykopaliskach, druga w muzeum, a trzecia organizowała lato w mieście dla dzieci z Presławia. Grupy można było zmieniać, dzięki czemu ja miałam okazję pracować i w muzeum, i na wykopaliskach, co było moim marzeniem od kiedy w przedszkolu chciałam znaleźć Atlantydę. Bardzo szybko okazało się, że praca w muzeum ograniczała się do tłumaczeń - ja tłumaczyłam książkę o średniowiecznej biżuterii bizantyńskiej z niemieckiego na angielski, a inni wolontariusze tłumaczyli stronę internetową muzeum z angielskiego na swoje języki. Chociaż praca w muzeum trochę mnie zawiodła, wykopaliska przerosły wszelkie oczekiwania. Prawda, ciężko było wstawać codziennie po 5 żeby zdążyć na autobus o 6, ale codziennie podziwianie wschodu słońca w bułgarskich górach, wspaniałe znaleziska, i praca zespołowa z innymi wolontariuszami wszystko to wynagradzały.

Bo zespół był wyjątkowy. Co prawda nie ze wszystkimi udało mi się dobrze poznać - zwłaszcza Hiszpanie ze względu na swoje trudności językowe tworzyli w zasadzie odrębną grupę. Byłam jednak przyjemnie zaskoczona tym, jaką swobodę czułam wśród tej grupy dwudziestu paru nieznajomych. Nie da się zaprzeczyć że wolontariat europejski że względu na swoją naturę przyciąga ludzi o konkretnym charakterze: życzliwych, ciekawych świata i otwartych na innych. Bardzo szybko poczułam, jakbym znała ich od zawsze, i jestem im bardzo wdzięczna za wspólne przygody - za wspólne oglądanie spadających gwiazd, szalone wycieczki krajoznawcze i wspinanie się ze mną po górach, "bo na szczycie podobno jest stara forteca".

Bulgaria też mnie zaskoczyła. Z jednej strony kraj słowiański, a więc kulturowo zbliżony do Polski, a jednak tak różny. Różne jest podejście do pracy, i w związku z tym też do życia - trochę wolniejsze, trochę bardziej słoneczne. Oczywiście są też te małe zabawne różnice: kiwa się głową na nie, a papier toaletowy wyrzuca do kosza, nie do toalety.

Gdziekolwiek jadę, zawsze mam nadzieję że poznam fajnych ludzi i miło spędzę czas, ale muszę przyznać że jadąc do Bułgarii moje priorytety były głównie zawodowe: chciałam spełnić marzenie z dzieciństwa o archeologii, i zdobyć doświadczenie z pracy w muzeum. Mogę z radością powiedzieć że oba te cele w mniejszym lub większym stopniu spełniłam. Przy okazji uświadomiłam sobie jednak, że to przede wszystkim ludzie tworzyli wartość wyjazdu i sprawili, że na pewno go nie zapomnę.